To co ostatnio tworzę, jest bez koloru. Kryzys? Zwrócił mi na to uwagę mój mistrz i autorytet w ogóle - Jerzy (LINK), którego słowa z komentarza pod moim profilem przytoczę: ,,Basiu! czy Ci nie zal ...BARW?! Wracaj do Swoich cudowności kolorystycznych i nieprzeciętnej wrażliwości na nie.Jesteś czarodziejem koloru." Coś mnie dźgnęło, przeglądnęłam swoją późniejszą galerię i obecną. Taaak, nie mam taraźniej kolorów. Nagle wpadłam sobie na myśl: ,,
,,Są takie zdjęcia, które nie mogą być w skali szarości a były takie, które musiały, bo nie miały wyboru. Teraz są takie zdjęcia."
Zmartwiłam się sobą, w jakim stanie musze być, skoro pozbywam się koloru? Niektórzy właśnie tym się zachwycają, zaskakują, że te zdjęcia są takie a nie inne, bo jakby nie patrzeć. One wynikają ze mnie, ale zatęskniłam. Tylko to właśnie Jerzy musiał zauważyć, że robię bez koloru, bo sama tego nie widziałam. To po prostu działo się, jak te zdjęcia. I nie wynikały one z depresji, z żalu, ze smutku lamentu itd. Niee. Sama nie wiem jak to działo się, a działo się od może grudnia?
Co dzieje się z osobą, która tworzy, zastanawiałam się dlaczego nie miałam kontroli tym razem nad zdjęciami i one same robiły się czarno białe?
Zastanawiałam się, że może idę na łatwiznę wybierając skalę szarości? Albo próbowałam się wsobnie usprawiedliwiać, że nie mam dobrego monitora, i że muszę tak rozwiązywać sprawę aktualnych zdjęć?
Nie wiem. One wyszły same z siebie a dzisiaj ja tutaj piszę to, nie dla obiecanek cacanek dla kogoś, że będę robiła zdjęcia w kolorze. Tylko to zjawisko - jak mi to uciekło, jak to się stało, jak to ktoś musiał takie rzeczy zauważać, bo ja nagle oślepłam. Od czerni.
Cygan




Brak komentarzy:
Prześlij komentarz